-Liam?-zawołałam, jednak nikt nie odpowiedział. Weszłam do kuchni, nic. Przeszłam przez salon. Rzuciłam okiem na drzwi, na stoliku przy wyjściu leżała kartka.
Przepraszam, musiałem wyjechać na kilka dni. Wynagrodzę ci to, obiecuję. Liam
Westchnęłam. Nic na to nie poradzę... Czekaj, przecież on jest na warunkowym, czyli nie może opuszczać kraju...A może pojechał po prostu do domu? Sięgnęłam po telefon i wybrałam jego numer.
-Tak?-usłyszałam po kilku sygnałach.
-Gdzie ty jesteś?
-W Bogocie-odpowiedział jakby nigdy nic.
-W Bogocie? Jak ty się za cholerę znalazłeś w Kolumbii i co ty tam robisz? Przecież wiesz, że sąd...
-Nie mogę gadać. Wrócę za 3 dni, nie martw się-rozłączył się.
Jak on do chuja znalazł się w Kolumbii? Przecież... Przerwał mi dźwięk marimby.
-Halo?
-Hej kochanie.
-O, hej mamo.
-Może wpadłabyś do mnie? Timothy wyjechał i jest tak jakoś pusto w domu...
-Pewnie. Za godzinkę?
-To czekam, do zobaczenia.
-Na razie, mamo.
Ubrałam się i umalowałam. Gdy byłam już gotowa do wyjścia, zdałam sobie sprawę z mojej gafy. Moje ukochane BMW wciąż pewnie stoi zupełnie zniszczone przed budynkiem sądu. Wescthnęłam. Chyba czeka mnie autobus.
*
Po przejachaniu 11 przystanków po między starszą panią i kolesiem, który zdecydowanie zapomniał użyć dezodorantu znalazłam się na ulicy, gdzie mieszka moja mama. To dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje powróciło. Chyba popadam w lekką paranoję. To, że raz jakiś kolo chciał mnie zabić, to chyba nic wielkiego prawda?
*
-Hej-pocałowałam mamę w policzek.-Napijesz się czegoś, kochanie?
-Herbaty, po proszę-zdjęłam swoją kurtkę i powiesiłam na wieszaku.
Kobieta oparła się o blat i spojrzała na mnie.
-Co tam u ciebie?
-Okej. Gdzie Timothy?-nienawidziłam tego gnoja, ale tolerowałam ze wzlęgu na mamę.
-Wyjechał do Pekinu na jakąś ważną konferencje.
-Oh-spojrzałam na swoje dłonie.
-Jak sprawa?
-Hmm?
-No, wiesz prosiłaś mnie, żebym ci dała namiary na Monicę...
-Aaa, w porządku, dziękuję.
Zalała kubki wrzątkiem, po czym zajęłyśmy miejsce na białej kanapie.
Trwałyśmy w ciszy. To nie wróży niczego dobrego. Zazwyczaj buzie nam się nie zamykały.
-Wszystko w porządku?
-Tak.
-Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć...
-Wiem, dziękuję.
Potem rozmowa potoczyła się już tak jak zawsze. Było naprawdę miło, z resztą jak zwykle.
Gdy stwierdziłam, że będę się zbierać było już po 16.00. Ubrałam płaszcz, pożegnałam się z mamą i wyszłam na dwór. I znowu. Dziwne uczucie dyskomfortu powróciło. Skierowałam się do najbliższej kawiarni i zamówiłam kawę, czyli jedyny napój, który mnie uspokaja.
Usiadłam na ławce w parku i zdjęłam wieczko, żeby wsypać cukier. Gdy chwyciłam za biały plastik by ponownie zamknąć kubek, kawa wprost wyślizgnęła mi się z rąk. Upadła na ziemie mącząc przy tym moje buty. Chwiejną ręką podniosłam białe wieczko, na którym spodzie widniał biały napis:
Wszyscy potrzebujemy sekretów. O ile nas nie zabijają, dają bezpieczeństwo i wygodę. Uważaj!
Rozejrzałam się w szoku. Co to ma niby znaczyć i czemu to jest na mojej kawie? Jeśli to jest żart, to ani trochę nie jest śmieszny. Poderwałam się z ławki. Dostrzegłam muskularnego kolesia, który mi się przyglądał. Uśmiechnął się, ukazując przy tym złoty ząb, przez co poczułam dreszcze na całym ciele. Czułam, że to wcale nie był facet, który chce się spytać jak mi mija dzień. Zostawiłam moją kawę (a raczej pozostałości po niej) chwyciłam torebkę i po prostu zaczęłam biec. Nie myliłam się. Facet niemal natychmiast zaczął mnie gonić. Boże, co się do cholery dzieję? W co ja się wpakowałam? Poczułam silną dłoń, na moim ramieniu.
-A paniusia się dokąd wybiera?-jechało od niego papierosami.
-Puść mnie!-miał na ramieniu tatuaż wilka, który wyróżniał się wśród pozostałych...Liam ma taki! Czemu mają takie same tatua... Nad czym ja się zastanawiam, gdy ten kolo czegoś ode mnie chce!
-Nie mogę.
-Oj, ależ możesz-byłam zdzwiona swoją pewnością siebie, jednak dostrzegłam, że ma broń. Moja pewność siebie odrobinkę zmalała.
-Mam cię dostarczyć do Malika...-próbowałam się wyszarpnąć.
-Ej, co tu się dzieje?!-usłyszałam męski głos.
-Spierdalaj, pedale-krzyknął do niego.
-Puść ją!
-Bo co?
Brunet wymierzył cios prosto w szczękę osiłka. Jednak ten nie został mu dłużny i przyłożył mu równie mocno w nos.
-Hej! Przestańcie!-jednak nie reagowali na moje prośby.
Gdy on uderzył jego, drugi mu oddał. Wykorzystując chwilę wymierzyłam facetowi kopniaka w kroczę. Pisnął lekko i opadł na ziemie trzymając się za spodnie.
-Chodź-złapałam nieznajomego chłopaka za rękę i zaczęłam biec. Nie sprzeciwiał się. Gdy uciekliśmy wystarczająco daleko by zgubić napastnika stanęliśmy i próbowaliśmy złapać oddech.
-Dziękuję-powiedziałam wciąż próbując uspokoić moje serce.
-Nie ma za co, ale kto to..
-Boże, przepraszam-ujrzałam jego twarz. Miał niebieskie oczy, brązowe włosy i szczerze mówiąc był całkiem przystojny, ale nie o to chodzi. Z jego nosa leciała krew, a pod okiem robiła się śliwa.
-To nic, na serio.
-Nic? Widziałeś siebie? Nawet nie wiem jak mam cię przeprosić...-złapał mnie za ramiona i spojrzał w oczy.
-Jest w porządku, uspokój się.
Westchnęłam.
-Kto to był?
-Chciałabym wiedzieć...Już drugi raz mnie to spotyka...
-Drugi?
-Taaa...
-Jak ci się udało uciec?-nie wiedziałam za bardzo jak mam określić Liama.
-Mój przyjaciel mi pomógł.
-Oh.
-Dziękuję, naprawdę. Nie wiem co by się stało gdyby nie ty.
-Nie ma za co. W ogóle to jestem Louis-podał mi rękę.
-Ronnie-uśmiechnęłam się lekko.-Chodź, trzeba ci to opatrzeć.
-Nie przejmuj się mną...
-Nie przejmuję, nie chcę sama wracać do domu-zaśmialiśmy się oboje.
-W takim razie, z przyjemnością cię odprowadzę-uśmiechnął się.
*
-Usiądź-powiedziałam, po czym sięgnęłam po apteczkę. -Na pewno, nie chcesz żeby wezwać pogotowie?-Nie, a ty nie chcesz wezwać policji?
Pokiwałam przecząco głową. Przyłożyłam wacik z wodą utlenioną do jego brwi. Louis zdawał się być naprawdę miłym kolesiem. Całą drogę autobusem śmialiśmy się z tego, jak nieliczna grupa osób jadąca autobusem obczajała nas wzrokiem.
-Ile masz lat?-przerwał ciszę, na którą w sumie wcześniej nie zwróciłam uwagi.
-19, a ty?
-21-uśmiechnął się.-Może wiesz dlaczego napadają cię faceci?
-Szczerze, to nie mam pojęcia, ale to naprawdę straszne-zakleiłam plastrem rozciętę miejsce, po czym wyjęłam lód z zamrażarki i podałam chłopakowi.- Zmieniłam zamkni w drzwiach i praktycznie nprawie nigdzie nie wychodzę sama, tylko teraz... Liam wyjechał na kilka dni no i jakoś tak wyszło-czemu opowiadam mu o moim życiu prywatnym?
-Liam?-zapytał z usmiechem.
-Taa...Mój...Przyjaciel.
-Yhmm, przyjaciel-zaśmiał się.
W tym momencie mój telefon zaczął wibrować. Na wyświetlaczu pojawiło się 'Liam'. O wilku mowa.
-Halo?
-Ronnie?
-Nie, ktoś ma mój telefon-zaśmiałam się z dość nieśmiesznego żartu.-Jak tam Bogota?
-Taa..ok. Wszystko w porządku? Zdajesz się być zdenerowana...
-Jest dobrze, naprawdę, ale tęsknie za tobą-w sumie druga część zdania była prawdą.
-Ja za tobą też-poczułam motylki w moim brzuchu i krew napływającą do twarzy.-Wracam za 2 dni...Nawet nie wiesz jak cię teraz pragnę.
Spaliłam jeszcze większego buraka, gdyż zdałam sobie sprawę, że mój telefon jest dość głośny i tak naprawdę Louis słyszy każde słowo.
-Dobra muszę lecieć, na razie.
-Taak, pa-wybekotałam i się rozłączyłam. Spojrzałam na Louisa.
-Przyjaciel-zaśmiał się.
~~
Heeeej :)
Znowu przerwa była :( Przepraszamy bardzo, ale naprawdę staramy się jak możemy...
Co do rozdziału... Pojawił się Lou! :D Bardzo lubię (ja, w sensie DameHazza haha) jego postać i mam nadzieję, że też go polubicie! x Liam w Kolumbii! Jak sądzicie, co tam robi nasz Liaś?
<--------Wchodzę na bloga a tu taka szatańska liczba! Dziękujemy bardzo za wszystkie wyświetlenia, obserwatorów i zwłaszcza komentarze, bo to one nas motywują!
Jeśli chcecie być informowani to zostawcie swojego twittera pod rozdziałem :)
Kochamy Was! x
K & F
@DameHazza i @Jus_luv_Game7
PS jeśli są jakieś błedy to przepraszam, ale jest 1.00 w nocy i już trochę nie ograniałam haha :D
OMG, genialny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńBoże, jak się bałam jak ten facet ją zaczepił, do tego gdy to czytałam stałam na przystanku i z mgły wyjawiała się jakaś czarna postać, hahahahah XD Jestem ciekawa czy Lou namiesza coś pomiędzy Liamem i Ronnie (:
Czekam na kolejny <3
@letmakeamove
SUUUUPER :D wchodze rano na TT mysle sobie nudy i CO JQ PACZE 10!!! nie moge sie doczekac na next.. !! ;**
OdpowiedzUsuń@MarcelaHoran33
Jest już Liam, był Harry, pojawił się Louis, o Zaynie też już było wspomniane, więc teraz tylko czekać na Niallera! :D Bardzo fajny rozdział, tak lekko się go czytało ^^ Czekam na next xx
OdpowiedzUsuń@luv_my_jade
Robi się ciekawie.
OdpowiedzUsuńO co chodzi z tymi groźbami i tym nieznajomym szpiegiem.
Jestem ciekawa kolejnego rozdziału.
@JustinePayne81
to jest strasznie fajneee :D oby nastepny rozdzial byl szybciej :D
OdpowiedzUsuńO kurde, to się porobiło... Widać koniec procesu z właścicielem mieszkania nie jest równoznaczne z końcem problemów. Szczerze mówiąc, zachowanie Liama coraz mniej mi się podoba. Wie, że Ronnie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, a co robi? Wyjeżdża do Bogoty, nie wiadomo, poco. A potem się dziwić, że napadają ją jacyś groźni goście. Przeraziło mnie trochę, a nawet bardzo, że facet miał ten sam tatuaż, co Payne. I jeszcze ten Malik... Boże, o co chodzi? Jaką on ma rolę w tym wszystkim? Muszę wiedzieć !
OdpowiedzUsuńAwww, jest i Louis! Kocham go w Twoich opowiadaniach i jestem bardzo ciekawa, jak poprowadzisz ten wątek. Mam nadzieję, że nie zakocha się w Ronnie czy coś, bo nie lubię, jak cierpi...Czekam na następny :)
@CzikoSivv
OdpowiedzUsuńOh My God!!!! Lou jest boski. W sumie Li też jest. W sumie to całe 1D jest boskie. W sumie to wy też
OdpowiedzUsuń♥♡Wenus♥♡